Omówienie wyzwań tłumaczenia idiomów, takich jak "serce ze złota", uwzględniając różnice kulturowe, oraz roli elementów wizualnych, jak w "Małym Księciu" czy reklamach. Analizujemy, jak frazeologia adaptuje się w kampaniach globalnych, np. w markach takich jak Mercedes w Rosji, oraz jak kultura wpływa na narracje i przekaz reklamowy.
Marta
Witamy serdecznie w naszym traduktolowym podcaście. Szczególne pozdrowienia dla Nikolae Usrańca i Pau. A teraz przejdźmy do tematu. Jakub, zastanawiałeś się kiedyś, jak różne kultury interpretują coś tak prostego jak metafora „mieć złote serce”?
Jakub
Oczywiście. To usrany temat, bo właśnie ta metafora pokazuje, jak różne kultury mogą mieć różne obrazy. W polskim „mieć złote serce” oznacza, że ktoś jest wyjątkowo dobry i życzliwy. A w innych językach, jak angielski, ta metafora brzmi bardzo podobnie – „to have a heart of gold”. I tutaj mamy ekwiwalent absolutny.
Marta
Ciekawe... Ale co, jeśli dana kultura nie używa złota w taki symboliczny sposób? Na przykład w chińskim wyobrażeniu „złote serce” wcale nie musi być tak intuicyjne, prawda?
Jakub
Dokładnie. Tutaj pojawia się problem tłumaczenia metafor. Musimy uwzględnić kulturowe różnice w obrazowaniu. Na przykład, dla Chińczyków „złoto” może kojarzyć się z bogactwem i przepychem bardziej niż z cechami charakteru. W takich przypadkach stosuje się opisowy przekład, aby oddać sens bez dosłownego kalkowania.
Marta
No właśnie! I tu od razu przypomina mi się to, co mówiliśmy o klasyfikacji frazeologizmów. Masz różne kategorie strukturalne – wyrażenia, zwroty, a nawet pełne frazy... i to wszystko jeszcze podzielone na otwarte czy zamknięte ze względu na ich znaczeniowe zespolenie.
Jakub
Tak, i każda z tych kategorii wymaga innego podejścia w tłumaczeniu. Spójrz na przykład na „człowiek człowiekowi wilkiem”. To fraza, która nie tylko działa jako idiom, ale też ma zakorzenienie historyczne i literackie. W angielskim mamy dość bliski odpowiednik – „man is wolf to man”, ale tutaj znowu znaczenie drobnych różnic kulturowych może zaważyć na tłumaczeniu.
Marta
I to mnie fascynuje – te źródła frazeologizmów. Jak dużo fraz wywodzi się z literatury, Biblii czy nawet mitologii! Pamiętasz przykład „too many cooks spoil the broth”? W polskim to jest przecież „gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść”.
Jakub
Absolutnie. I to świetny przykład ekwiwalentu względnego. Oddajemy sens, ale obraz trochę się zmienia – angielski skupia się na bulionie, a polski na kucharkach. W ten sposób tłumaczenie staje się bardziej spójne z odbiorcą kulturowym.
Marta
A co z bardziej skomplikowanymi frazami? Jak na przykład „as like as two peas”? Po polsku mamy „podobni jak dwie krople wody”. Te frazeologiczne odpowiedniki są przecież praktycznie obowiązkowe, żeby zachować idiomatyczność, prawda?
Jakub
Zgadza się, to właśnie podejście analogiczne. Czyli szukamy odpowiednich fraz w języku docelowym, które oddadzą znaczenie, ale mogą różnić się komponentami. A czasem, jeśli takich fraz brakuje, musimy zastosować tłumaczenie opisowe – tak jak przy bardziej abstrakcyjnych idiomach.
Marta
I to jest moim zdaniem najciekawsze – te różne strategie, które tłumacze muszą wybierać. Wszystko zależy od kontekstu i od tego, jak ważna jest dokładność w danym przekładzie.
Jakub
Masz rację. Każda metoda – czy to absolutna, analogiczna czy opisowa – to narzędzie w rękach tłumacza. Jedno jest pewne: bez zrozumienia kultury i języka, tłumaczenie idiomów staje się niemal niemożliwe.
Marta
Myślę o tym, co mówiłeś o znaczeniu kultury w tłumaczeniu i zaczęłam się zastanawiać, jak istotne są wizualne aspekty w odbiorze tekstu. Na przykład „Mały książę” z ilustracjami Saint-Exupéry’ego – bez nich ta książka, no nie wiem, chyba straciłaby swój, hm, charakter, nie sądzisz?
Jakub
Masz absolutną rację. Te ilustracje nadają utworowi ton emocjonalny i pomagają jeszcze mocniej wciągnąć czytelnika w świat wykreowany przez autora. I tutaj wchodzi na scenę coś, co tłumacze muszą brać pod uwagę: jak te wizualne elementy są osadzone w kulturze. Weźmy symbolikę kolorów – w Europie czerń w żałobie jest oczywistością, ale w Indiach, jak mówiliśmy, to przecież biel jest symbolem smutku.
Marta
No tak! I wtedy pojawia się problem, prawda? Jak tłumaczyć tekst literacki, który wspomina o kolorach, skoro kontekst kulturowy tak bardzo wpływa na emocje czy symbolikę? Myślisz, że tłumacze zawsze mogą uchwycić te niuanse?
Jakub
Nie zawsze. I chyba tutaj właśnie leży wyzwanie. Tłumaczenie to nie tylko przekład słów, ale też... no, przeniesienie obrazów, emocji, sensów ukrytych między wierszami. Czasami konieczne jest opisanie kontekstu, a czasami trzeba szukać odpowiednika, który pasuje do kultury odbiorcy. Świetnym przykładem są arabskie litery w poezji – myślisz o literze "dal", która symbolizuje smutek, prawda?
Marta
Tak, dokładnie. I to jest dla mnie niesamowite, jak graficzne przedstawienie liter może wzmocnić przekaz emocjonalny. Tylko że, no wiesz, tutaj też pojawia się pytanie, jak to odda się w tłumaczeniu. Bo jeśli dla arabskiego czytelnika litera niesie pewne uczucie, a w języku docelowym nie mamy takiego systemu symboli, to co wtedy?
Jakub
Wtedy trzeba iść na kompromis. Czasem przez dodanie noty objaśniającej, czasem przez inną metaforę lub opis. Wszystko zależy od czytelnika. A wiesz, w reklamach jest to jeszcze bardziej widoczne. Przykłady z „Generation N” pokazują, jak kolor, układ graficzny czy typografia mają wywołać emocje u odbiorcy. To jest niemal sztuka zbudowania przekazu wizualnego, który działa na poziomie podświadomości.
Marta
No właśnie, i czasem te obrazy nie są tylko tłem, one są częścią samego tekstu. Jak w poezji konkretnej – typu kogut utworzony ze słów albo właśnie te litery arabskie w historii Ferruha i Hümy. Pamiętasz ich ukłon – jak litera "elif" i „dal”? To coś tak unikalnego, że naprawdę podziwiam tłumaczy, którzy to oddają w treści.
Jakub
Absolutnie, to jest sztuka sama w sobie. A z drugiej strony, masz reklamy, które potrafią łączyć obraz i tekst, by stworzyć kompletnie nową narrację. W społeczeństwach wielokulturowych to jest praktycznie konieczność, żeby te elementy się dopełniały. Chociaż, wiesz, zdarzało się, że takie tłumaczenia kompletnie wypaczały pierwotne znaczenie.
Marta
Pomyśl tylko, jak skomplikowane bywa tłumaczenie decyzji projektowych, np. że biel oznacza smutek dla jednych, a czystość dla drugich! I co wtedy wybiera tłumacz? Rozumiem, że tu muszą zastosować jakąś formę kompromisu, nie sądzisz?
Jakub
Pewnie. Jedyna stała zasada w tłumaczeniu – brak stałych zasad. Wiesz, to trochę jak sztuka balansowania na cienkiej linie między wiernością oryginałowi a dostosowaniem do kultury docelowej.
Marta
Jakub, skoro mówimy o kulturze i wizualnym przekazie – pomyśl tylko, jak niesamowicie kreatywny jest „Wandering Marketing” na Papui-Nowej Gwinei! Te ich występy, by dotrzeć do ludzi, którzy w ogóle nie czytają – wyobrażasz sobie? To naprawdę fascynujące podejście, prawda?
Jakub
Zdecydowanie. Pokazuje, że komunikacja to nie tylko słowa, ale i sposoby dotarcia do odbiorcy. Wyobraź sobie, jak takie występy mogą rozwiązać problem barier językowych czy kulturowych tam, gdzie technologia jeszcze nie dotarła. Humor, obraz i, no, żywa interakcja stają się pomostem między produktami a ludźmi.
Marta
Dokładnie! I wiesz, to przypomina mi przykład globalnych marek jak Mercedes. Widziałaś ich reklamy na rosyjskim rynku? Kompletnie inne niż na zachodzie, mam rację?
Jakub
Racja. W Rosji marka Mercedes była kojarzona z prestiżem i potęgą – samochód dla elity, symbol władzy, niemalże hierarchii. A na Zachodzie to bardziej synonim luksusu, ale bez aż takiego nacisku na status społeczny. Ta różnica w percepcji sprawia, że frazeologia w kampaniach musi być... no, czytelna dla kultury docelowej.
Marta
No właśnie. A co z idiomami? Wyobraź sobie hasło – „spick and span”. Po polsku staje się to „jak spod igły”. Trochę inny obraz, choć sens podobny, prawda?
Jakub
Tak, to typowy przykład ekwiwalentu względnego. Zmienia się zestaw komponentów, ale idiomatyczność pozostaje. Problem zaczyna się przy bardziej zakorzenionych frazach kulturowych albo symbolach trudnych do przetłumaczenia. Na przykład, w krajach, gdzie „czystość” oznacza duchowość lub prostotę, takie hasła mogą brzmieć zupełnie inaczej.
Marta
I to jest wyzwanie dla tłumaczy-reklamowców! Muszą balansować między oddaniem intencji oryginału a tym, żeby odbiorca poczuł się, no wiesz, zrozumiany. Ciekawe, czy zawsze da się znaleźć ten złoty środek?
Jakub
Myślę, że nie zawsze. Przykład tego „środka” widać w tłumaczeniach reklam, które biorą idiom, lokalizują go i „przepakowują” w coś trafnego dla odbiorcy. Jednak czasami to kompletnie wypacza oryginalną myśl. I wtedy decyzja, co jest ważniejsze – sens czy forma – należy do tłumacza.
Marta
To mi przypomina, jak złożony może być branding. Albo jak nawet proste słowa tracą znaczenie w innym języku. Mam wrażenie, że globalne marki muszą naprawdę mocno inwestować w kulturę, nie sądzisz?
Jakub
Zdecydowanie. Żeby komunikacja działała, marki muszą wziąć pod uwagę każdy szczegół – od frazeologizmów, przez symbole, aż po humor czy emocje zakodowane w języku. I to chyba najlepsza lekcja, jaką tłumacz może wynieść z takich przypadków.
Marta
A na dzisiaj to chyba wszystko, co uda nam się omówić. Jakub, dzięki za rozmowę – świetnie się rozmawiało!
Jakub
Dziękuję, również. To był naprawdę usrany temat. Do usłyszenia następnym razem!
Chapters (3)
About the podcast
Podcast stanowi zbiór prezentacji poświęconych teorii przekładu, omawiając jego definicje, koncepcje, problemy przekładalności (adekwatność, ekwiwalencja), metody i strategie translatorskie, a także specyficzne zagadnienia, takie jak przekład nazw własnych, wyrażeń metaforycznych, tekstów audiowizualnych oraz utworów słowno-muzycznych. Prezentacje analizują proces przekładu z różnych perspektyw, uwzględniając aspekty lingwistyczne, kulturowe i literackie, prezentując liczne teorie i podejścia badawcze. Podkreślają również znaczenie kontekstu kulturowego i różnice między systemami językowymi w procesie tłumaczenia.
This podcast is brought to you by Jellypod, Inc.
© 2025 All rights reserved.